+48 793 335 332

kontakt@e-neurolog.com

post image

Jak pozbyć się problemów z bólami kręgosłupa

Ta porada właściwie powinna być napisana jako pierwsza. Odwróciłem jednak kolejność by jak najbardziej uwypuklić bezzasadność i szkodliwość leczenia zabiegowego i odwieść jak największą liczbę pacjentów od pomysłu operacji kręgosłupa (patrz porada: „Czy zgodzić się na operację kręgosłupa?”). No dobrze, skoro nie operacja to co?

Odpowiedź jest banalna. Wystarczy wdrożyć proste dwuetapowe postępowanie zachowawcze, które na trwale wyleczy nas z problemów kręgosłupowych. Pierwszy etap , który konieczny jest tylko w cięższych przypadkach, należy do lekarza. Drugi etap leży już całkowicie po stronie pacjenta i polega na utrzymywaniu odpowiedniej postawy ciała, wdrożeniu kilku prostych ćwiczeń i pewnej dawki zdrowego ruchu. Przy lżejszych problemach ten drugi etap można wdrożyć od razu i pominąć całkowicie kontakty z tzw. służbą zdrowia.

Przyjrzyjmy się temu bliżej. Dlaczego w ogóle boli nas kręgosłup? Dlaczego natura w ciągu milionów lat ewolucji stworzyła narząd tak niedoskonały, że przysparza on nam tylu problemów? Wszyscy znamy odpowiedź. Oczywiście to nie natura pomyliła się, tylko my żyjemy w sposób niezgodny z tym do czego zostaliśmy stworzeni. A do czego zostaliśmy stworzeni? Oczywiście do ruchu. Ewolucja w ciągu paru milionów lat ukształtowała nas do prowadzenia trybu życia łowcy-zbieracza, czyli człowieka, który pozostaje w stałym, urozmaiconym ruchu – chodzi, biega, coś zrywa, podnosi, obraca, schyla się i podnosi. Nie zostaliśmy stworzeni do wielogodzinnego siedzenia na krześle lub monotonnego wykonywania jednej i tej samej czynności. Trudno jednak w celu leczenia dyskopatii porzucić pracę i zostać łowcą-zbieraczem…Musimy  więc chociaż w pewnym stopniu skompensować swój niewłaściwy, cywilizacyjny tryb życia.

Jeśli naprawdę boli mocno, cierpimy, nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować, a co dopiero ćwiczyć to polecam etap pierwszy czyli wizytę u lekarza. Ten oceni powagę sytuacji  i wdroży słabsze lub silniejsze leczenie farmakologiczne. Osobiście preferuję leczenie stanowcze i silne, ale jak najkrótsze. Nie należy się tu bać leków sterydowych przeciwzapalnych. Owiane są one złą sławą, co wynika ze szkodliwości przewlekłej sterydoterapii stosowanej w niektórych innych chorobach. W istocie steryd to substancja naturalna, produkowana przez organizm. Jeśli substancję taką podamy krótko, nawet  w dużej dawce to jej szkodliwość jest mniejsza niż dłuższe podawanie leków niesterydowych przeciwzapalnych. Czasem przy silnym odruchowym wzmożeniu napięcia mięśniowego warto podać leki rozluźniające mięśnie. Taka kilkudniowa, stanowcza terapia zazwyczaj skutecznie usuwa dolegliwości. Oczywiście to nie koniec leczenia tylko początek. A właściwie to jeszcze wcale nie jest leczenie tylko redukcja objawów, umożliwiająca wdrożenie właściwego leczenia – czyli terapii ruchem.

A więc żegnamy lekarza i wchodzimy  w etap drugi – czyli terapię ruchem. Tu trzeba być ostrożnym w wyborze właściwej drogi działania. Zawsze trzeba pamiętać, że medycyna to po części gigantyczny przemysł dający ofertę przeróżnych metod i sposobów leczenia. Twórcy i propagatorzy tych rozmaitych technik, świadomie lub podświadomie starają się wytworzyć pewien rodzaj zależności pacjenta od terapeuty. Szybko więc napotkamy propozycję leczenia, w której pozostajemy całkowicie bierni, a terapeuta stosuje wobec nas pewną technikę, która rzekomo ma nam dać zdrowie. Zależnie od wykształcenia terapeuty do którego trafimy otrzymamy propozycję wzięcia serii zabiegów takich jak laser, pole magnetyczne, TENS. Ktoś inny zaproponuje oklejanie taśmami, masaż, pracę na powięziach, manipulacje, mobilizacje itp.  Jeśli na tym poprzestaniemy to będzie to droga donikąd. To jest kluczowy moment mojego wywodu. Koniecznie trzeba zrozumieć o co tu chodzi. Otóż wcale nie neguję pewnej wartości tych technik. Wiele z nich, dobrze wykonanych przynosi chwilową poprawę stanu zdrowia. Ale trzeba pamiętać, gdzie te techniki znajdują się na nakreślonym wcześniej planie leczenia. Otóż znajdują się one w tym samym miejscu co leki zlecane przez lekarza. Czyli jest to pierwszy etap, mający zredukować dolegliwości i pozwolić na wdrożenie właściwego leczenia. Wielu pacjentów tego nie rozumie. Myślą oni, że po zażyciu leków należy zastosować tzw. rehabilitację czyli właśnie jakiś zestaw zabiegów przy których pacjent pozostaje bierny. Niestety tak rozumiana rehabilitacja to zwykła strata czasu. Jeśli dodać do tego polskie realia, gdzie przepisane przez lekarza zabiegi otrzymujemy pół roku po chorobie to mamy już zupełny bezsens. Osobiście nie polecam tak rozumianej rehabilitacji. W poglądzie tym wspierają mnie wyniki badań naukowych, które nie potwierdziły skuteczności terapii fizykalnych - ciepłem, diatermią czy ultradźwiękami. Nie udało się też udowodnić skuteczności terapii manualnej stosowanej przez fizjoterapeutów czy osteopatów. Wszystkie te sposoby leczenia, w których pacjent leży na kozetce i biernie otrzymuje jakieś zabiegi są zasadniczo – powiem to drugi raz -  stratą czasu. Pacjent uzależnia się od działań terapeuty (czyli co jakiś czas musi wziąć jakiś zabieg, żeby być zdrowym) oraz nabiera przekonania, że jest to właściwa metoda postępowania. Odwodzi go to od właściwej drogi jaką jest codzienna dbałość o postawę ciała i wykonywanie kilku prostych ćwiczeń. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć w poradzie : „Sekret zdrowego kręgosłupa”. Zapraszam do dalszej lektury.